Komentarz do Ewangelii

Komentarz do Ewangelii VII Niedzieli Zwykłej (Łk 6,27–37)

Ewangelia VII Niedzieli Zwykłej stanowi kontynuację tego, co zostało powiedziane w poprzednią niedzielę. Jezus zapowiedział nadejście czasu błogosławieństwa, który – jak wyjaśniał św. Paweł – rozpoczął się wraz ze zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. Ostateczne zamknięcie czasu przekleństwa i otworzenie czasu błogosławieństwa dokona się w czasie powtórnego przyjścia Chrystusa, kiedy to będzie miało miejsce powszechne zmartwychwstanie i sąd.

Decyzja o odłożeniu ostatecznej interwencji Boga, w którym zło zostanie całkowicie unicestwione, podyktowana jest pragnieniem Boga, aby wszystkie narody zdążyły usłyszeć o Bogu objawionym w Jezusie Chrystusie, a także, aby mogły one stać się członkami Bożej wspólnoty, rozumianej jako Ciało Chrystusa. Jeśli bowiem ziemskie ciało Chrystusa zostało wskrzeszone, to również wszyscy ci, którzy są członkami Jego mistycznego Ciała, mogą żyć nadzieją przyszłego wskrzeszenia.

Głównym i decydującym znakiem, że oto miał miejsce punkt zwrotny w historii świata, był fakt zmartwychwstania Jezusa (śmierć była utożsamiana ze złem, a zatem pokonanie śmierci było znakiem zwycięstwa nad złem). Jednak samo ogłoszenie tego faktu nie miałoby żadnego znaczenia, gdyby nie miał on odzwierciedlenia w życiu każdego człowieka, który go głosi. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa nie jest faktem, który rzutuje tylko na przyszłość, na nasze przyszłe zbawienie, lecz jest to fakt, który już teraz przemienia świat i nadaje mu kierunek, który Bóg od początku zamierzył przy stworzeniu. Jeśli w zmartwychwstaniu Jezusa zło zostało pokonane, to najlepszym świadectwem o tej prawdzie dla świata jest obdarzenie go Bożą miłością, która uzdalnia człowieka do kochania nawet swoich nieprzyjaciół.

Kiedy słyszymy nawoływanie Jezusa do nadstawiania drugiego policzka, oddawania szaty, udzielania pożyczek bez oczekiwania zwrotu, czy w końcu do kochania i błogosławienia tych, którzy wyrządzają nam krzywdę, jedną z możliwych reakcji jest oburzenie: dlaczego mamy pozwalać na to, by ludzie czynili nam zło? Dlaczego mamy być bierni wobec zła? I jaka jest sprawiedliwość w tym, że oprawcy zamiast poniesienia odpowiedzialności i kary za swoje czyny, mogą prędzej spodziewać się od nas dobra i miłości? Pytania te są słuszne, ale wymagają one usadowienia w szerszej perspektywie Dobrej Nowiny.

Podobnie jak w błogosławieństwach Jezus zestawił ze sobą żebraków i ubogich, którzy na podstawie struktury ówczesnego społeczeństwa symbolizowali uciskanych i uciskających, przeklętych i przeklinających, tak teraz na zasadzie hiperboli, czyli wyrażeń przesadnych, Jezus zestawia dwa sposoby postępowania, które mają następujący wzór: czynienie zła – reakcja na zło. W czasie przekleństwa, na zło odpowiadało się najczęściej tym samym złem, co dziś często określa się sprawiedliwością, zamiast rewanżem. W takim schemacie zostało spisane m.in. Prawo Mojżeszowe, które konstytuowało Stare Przymierze. Jednakże Nowe Przymierze zostało zawarte w Jezusie Chrystusie, który w pełni objawiając Boga, nie odpowiedział na zło kolejnym złem, przeciwnie, nadstawiał drugi policzek, pozwalał z siebie zedrzeć szatę, bezinteresownie czynił dobro, a przede wszystkim wyszedł do wszystkich grzeszników z miłością, ostatecznie oddając za nich życie.

Ponieważ Bóg otworzył czas błogosławieństwa z miłości do człowieka, to sam czas błogosławieństwa musi również być wypełniony tą samą miłością. I ponieważ Bóg z miłości ocalił Izrael i narody pogańskie z czasu przekleństwa, tworząc z nich nowy lud, Kościół, to również członkowie tego Kościoła muszą kierować się tą samą miłością. Nie tylko dlatego, że jedynie miłość może zespolić wrogie ze sobą narody, ale przede wszystkim dlatego, że wszystko, co jest prawdą o Bogu, musi być zarazem prawdą o Jego wspólnocie. Odpowiedź na zło poprzez miłość, do której wzywa Jezus, ma być widocznym znakiem, że zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa nie jest wymysłem, lecz faktem, świadczącym o tym, że zło naprawdę zostało pokonane. Co ważne jednak, nie przez potężne wojsko Mesjasza, ale przez jego potężną miłość.

Ta Dobra Nowina o zwycięstwie miłości nie może być lepiej ogłoszona niż poprzez wyrażanie jej w codziennym życiu. Jezus w istocie nie wzywa do bierności wobec zła, której symbolem stał się obraz „nadstawienia drugiego policzka”, lecz do aktywnej odpowiedzi na zło, czy to przez modlitwę (Łk 6,28) czy dobre czyny (Łk 6,35). Wszystko to powinno być motywowane miłością do drugiego człowieka, która jest znakiem miłości samego Boga, który jest miłosierny i dobry dla niewdzięcznych i złych (Łk 6,35). Bóg nie powołał Kościoła, aby osądzać czy potępiać tych, którzy czynią źle (Łk 6,37), lecz aby ogłosić światu prawdę, że zło, które je zniewoliło, zostało już pokonane przez Boga miłości, i że Bóg nieustannie prowadzi rekrutację do swojej Zwycięskiej Drużyny, dzięki której jesteśmy zdolni żyć tak, jak od początku Bóg zamierzył, stwarzając nas na Jego obraz i podobieństwo.

Kto stał się członkiem tej Drużyny i trwa w tym powołaniu, już dziś ma wielką nagrodę w niebie (Łk 6,35). Kto jednak nadal miłość do człowieka wymierza korzyścią, jaka wypływa od niego, ten nie tylko niczym nie różni się od grzeszników, którzy czynią to samo (Łk 6,32-33), ale także przygotowuje sobie miarę jego przyszłej oceny na sądzie (Łk 6,37-38), na którym każdy będzie mógł liczyć na Boże miłosierdzie o tyle, o ile sam okazał je swoim oprawcom (Łk 6,36). Życie miłością do nieprzyjaciół wydaje się niemożliwe, jak niegdyś niemożliwe wydawało się zmartwychwstanie człowieka. Jeśli jednak mieszka w nas ten sam Boży Duch, który sprawi, że zmartwychwstaniemy na wzór Jezusa (Rz 8,11), to o ileż bardziej ten sam Boży Duch może uzdolnić nas do miłości nieprzyjaciół, także na wzór Jezusa.

24.02.2019, mgr lic. Michał Klukowski

Komentarz czytań do VI Niedzieli Zwykłej

(Jr 17,58; Ps 1; 1 Kor 15,15-20; Łk 6,20-26)

W celu zrozumienia dzisiejszej Ewangelii warto cofnąć się do czasu, kiedy Izraelici wędrowali po pustyni pod przewodnictwem Mojżesza. Wówczas to Bóg nadał Izraelowi Prawo, zwane później Prawem Mojżeszowym, Torą. Zachowywanie Prawa miało być gwarancją czasu błogosławieństwa. Prawdę tę wyraża dzisiejszy psalm: Błogosławiony, kto nie idzie za radą występnych (Ps 1,1) lecz ma upodobanie w Prawie Pana (Ps 1,2) on jak drzewo, co liście jego nie więdną (Ps 1,3). Jednakże niewierność Prawu ściągnie na Izrael czas przekleństwa, który będzie jednocześnie czasem niewoli w obcym narodzie, poza Ziemią Obiecaną, szczytem zaś przekleństwa będzie śmierć (Pwt 27–30). W końcowych słowach Prawa Bóg wypowiada takie oto słowa:

Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie (Pwt 30,15-19).

Jak wiadomo ze starożytnej historii, Izrael był poddany ciągłej opresji ze strony pogan, najpierw Asyryjczyków, potem Babilończyków, a następnie Greków i Rzymian, a zatem Izrael doświadczał nieustannego czasu przekleństwa, wiedząc, że przyczyną tego jest niewierność Prawu. Izrael wierzył jednak, że Bóg wstawi się za niewiernym Izraela i w końcu otworzy czas błogosławieństwa, pokonując zło, ucieleśnione w narodach pogańskich. Jeżeli zaś pokona zło, to oznacza, że pokona śmierć, która jest największym skutkiem zła. A skoro śmierć zostanie pokonana, to wszyscy Izraelici, którzy dotąd pomarli, zostaną wskrzeszeni do życia na wieki, żyjąc Bożym błogosławieństwem, z kolei poganie zostaną przeklęci i unicestwieni na wieki.

Tymczasem Bóg całkowicie zaskoczył Izraelitów. Owszem, dotrzymał obietnicy, ale nie mógł tego dokonać kosztem narodów pogańskich. Bóg od początku zamierzał zbawić całe stworzenie, dlatego nie pozwolił, aby śmierć jako szczyt przekleństwa dotknęła pogan na rzecz Izraela. Zesłał więc swojego Syna, Jezusa, aby wziął na siebie przekleństwo śmierci, która w istocie wisiała nad całym stworzeniem, pogrążonym w złu. Jednocześnie poprzez wskrzeszenie Jezusa do życia wiecznego, Bóg dowiódł, że zło zostało pokonane, jeżeli bowiem śmierć jest skutkiem zła, to pokonanie śmierci jest równoznaczne z pokonaniem zła.

W dzisiejszym drugim czytaniu, św. Paweł stwierdza, że Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny spośród tych, co pomarli (1 Kor 15,20). Oznacza to, że ostateczne zwycięstwo nad złem stało się faktem, jednak jego pełna realizacja została odłożona na przyszłość, ponieważ w międzyczasie Bóg chce, aby Dobra Nowina o Bogu w Jezusie Chrystusie dotarła do wszystkich ludzi, nie tylko do Izraela. Gdyby Bóg postąpił tak jak oczekiwał Izrael, że wszyscy poganie, którzy byli wrodzy Bożemu ludowi, zostaną potępieni i unicestwieni, wówczas Bóg postąpiłby wbrew swojej obietnicy o zbawieniu całego stworzenia. Ponadto, gdyby Bóg w swoim Synu, Jezusie Chrystusie, nie wziął na siebie przekleństwa poprzez poniesienie śmierci, i gdyby nie pokonał zła poprzez pokonanie jego największego skutku, czyli śmierci, to nadal – jak mówi św. Paweł – pozostawalibyśmy w grzechu (1 Kor 15,17).

Do czasu błogosławieństwa i przekleństwa odnosi się także Jezus Chrystus w dzisiejszej Ewangelii (Łk 6,17-26). Jezus zestawia w kontraście dwie grupy ludzi: żebraków i bogaczy; głodnych i nasyconych; płaczących i śmiejących się; znienawidzonych i wychwalanych. W tym zestawieniu nie chodzi o to, że Jezus potępia tych, którzy żyją w dobrym stanie materialnym, którzy śmieją się i otrzymują laury ze strony innych ludzi. Dobra Nowina jest skierowana do wszystkich, nie tylko do żebraków i ludzi uciskanych. Bóg chce zbawić całe stworzenie. Istota tego podziału polega na tym, że z jednej strony są ludzie, którzy doświadczają na co dzień zła ze strony innych, natomiast z drugiej strony są ludzie, którzy ucieleśniają to zło. Krytyka Jezusa nie tkwi w krytyce posiadania bogactwa, lecz w krytyce wykorzystywania go w służbie zła, zamiast w służbie dobru. Miłość jest zdolna wyrażać się także poprzez wsparcie finansowe.

Jezus Chrystus, który ma przed sobą perspektywę swojej śmierci i zmartwychwstania, wypowiada błogosławieństwa i przekleństwa, aby ogłosić, że oto nadchodzi moment, w którym czas przekleństwa zostanie zamknięty, natomiast otwiera się czas błogosławieństwa. Wszyscy, którzy dotąd doświadczali zła, mogą już żyć nadzieją, że otwiera się dla nich błogosławieństwo na mocy wskrzeszenia Jezusa do życia, które dowiedzie, że zło zostało pokonane. Jednocześnie ci, którzy stali po stronie zła, którzy budowali swój błogosławiony stan na krzywdzeniu innych, mogą sami wpaść w przekleństwo, wieczne unicestwienie, jeśli nie zwrócą się na czas ku Bogu w Jezusie Chrystusie.

Bóg odłożył pełną realizację swojego zwycięstwa z nadzieją, że również wszyscy ci, którzy dotąd stali po stronie zła, dołączą ostatecznie do zwycięskiej drużyny, Kościoła Bożego. Błogosławieństwa wypowiedziane przez Jezusa, o tym, że będziemy w posiadaniu królestwa Bożego (Łk 6,20), że będziemy nasyceni (Łk 6,21), że będziemy się śmiać (Łk 6,22), że to my jesteśmy w posiadaniu bogactwa, zgromadzonego w niebie (Łk 6,23), to wszystko jest niczym innym, jak ogłoszeniem Dobrej Nowiny, że Bóg dotrzymał obietnicy poprzez swojego Syna, obiecanego Mesjasza, namaszczonego króla. Wbrew wyobrażeniom Izraela, obiecany król nie dokonał tego siłą militarną, opartą na ludzkiej sile, lecz siłą samoofiarującej się Bożej miłości.

Dopiero w świetle tej prawdy można zrozumieć w pełni słowa proroka Jeremiasza z dzisiejszego pierwszego czytania: Przeklęty ten, kto pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swojej siły (Jr 17,5), błogosławiony ten, kto pokłada ufność w Panu, a Pan jest jego nadzieją. (Jer 17,7).

mgr lic.Michał Klukowski